• Kampanie edukacyjne
  • Aktualności
  • Onkologia
  • Hematologia
  • Zdrowie Kobiet
  • Seniorzy
  • Choroby cywilizacyjne
Obserwuj nas w social mediach!
Facebook
Instagram
Newsletter
Newsletter
Eksperci o zdrowiu
Eksperci o zdrowiu
  • Kampanie edukacyjne
  • Aktualności
  • Onkologia
  • Hematologia
  • Zdrowie Kobiet
  • Seniorzy
  • Choroby cywilizacyjne
  • Kobieta
  • Kobieta VIII
  • Zdrowie

Codzienność z miastenią – Gdy ciało zawodzi, dusza walczy dalej

  • 22 czerwca, 2025
  • 8 minut czytania
renata machaczek
Total
0
Shares
0
0
0
0
0
0

Jestem Renata Machaczek i od 28 lat żyję z miastenią. To historia, której nigdy nie planowałam, ale która wydarzyła się naprawdę. Opowiadam ją, bo wiem, że są inni, którzy właśnie teraz stawiają pierwsze kroki w tej samej podróży. Może moje słowa pomogą im znaleźć światło, tam gdzie na początku widać tylko ciemność.

Moment, w którym ciało się zatrzymało

To był czas, gdy rozpacz wdarła się do mojego życia i nie chciała odejść. Mój mąż walczył o życie, a ja, czuwając przy nim w szpitalu, gdzie został przewieziony z oddziału psychiatrycznego, stopniowo traciłam siły, jakby ciało odmawiało mi posłuszeństwa w akcie bezsilnego protestu. Nogi stały się miękkie jak z waty, a świadomość, że mogę upaść i nie podnieść się, była coraz bardziej realna. Potem przyszło coś gorszego – bełkotliwa, sepleniąca mowa, której nikt nie rozumiał. Ludzie patrzyli na mnie zdezorientowani, przekonani, że żuję gumę, gdy w rzeczywistości z trudem układałam słowa w zdania. Moje ręce osłabły tak bardzo, że nawet najprostsze czynności stały się torturą. Najbardziej bolało mnie to, że nie mogłam sprostać w opiece nad moimi dziećmi – 2 i 4 latka – gdzie samo przebieranie stawało się wyzwaniem. Przez te ograniczenia mój stan psychiczny wisiał na włosku, nie rozumiałam co się ze mną dzieje. Miałam wtedy zaledwie 24 lata, a świat, który znałam, rozpadał się na moich oczach.

Diagnoza, której nikt nie widział

Droga była długa, wyboista, pełna zakrętów, na których traciłam nadzieję i siły. Lekarz POZ, wysłuchawszy moich objawów, machnął ręką, mówiąc, że to przejściowe – coś typowego dla okresu dojrzewania. Brzmiało to absurdalnie, ale uwierzyłam, bo chciałam wierzyć. Chciałam myśleć, że to minie, że za chwilę wrócę do dawnego życia. Skupiłam się na walce o zdrowie mojego męża. Szpital, dom, dzieci – to była moja codzienność. Po niespełna pół roku wrócił do domu, a ja, zmęczona, wyniszczona, przekonana, że wszystko powoli wraca na swoje miejsce, zapomniałam o sobie. Zapomniałam, że moje własne ciało coraz bardziej mnie zdradzało.

Objawy nie tylko nie ustępowały, lecz stawały się coraz bardziej dotkliwe. Moja mama, zaniepokojona, przekonała mnie, by odwiedzić neurologa. Ruszyła lawina wizyt, badań, wyników, które nie mówiły nic konkretnego. Kolejne podejrzenia, przypuszczenia, aż wreszcie usłyszałam, że to może być problem na podłożu psychicznym. Dostałam psychotropy. Miały pomóc, miały mnie ustabilizować, ale zamiast tego osłabiały mnie z każdym dniem, odbierając mi resztki sił. Aż w końcu przyszło kolejne uderzenie – wzrok się rozmazał, świat zaczął się rozdwajać. Moje oczy nie chciały już patrzeć prosto, rozchodziły się na boki, jakby same się poddawały.

Skierowano mnie na operację korekty. Ostatni promyk nadziei – miało być dobrze. Ale nie było. Operacja okazała się niepotrzebna, nie przyniosła ulgi, była kolejnym nieudanym krokiem w tej męczącej wędrówce. Aż w końcu, po trzech latach, znalazłam się w szpitalu, gdzie badanie EMG potwierdziło diagnozę. Miastenia. Słowo, które brzmiało jak cios. Czy to koniec? Czy to kara? Czy to wyrok, od którego nie ma odwołania?

Wszystko wydawało się nierealne, jakbym tkwiła w koszmarze, z którego nie potrafię się obudzić. To jak brutalny cios, który spada na człowieka niespodziewanie, odbierając mu grunt pod nogami. Najpierw choroba męża, walka o jego życie, w której każdy dzień był niepewnością. A potem… kolejny cios. Coś ukrytego, coś podstępnego, co zaczęło wnikać w ciało, odbierać siły, rozmywać rzeczywistość. Nie było czasu, by się zatrzymać i zrozumieć. Była tylko instynktowna potrzeba odpowiedzi – co się dzieje? Czy umrę?

I to pytanie wypowiedziane do lekarza, w pośpiechu, w desperacji – czy na to się umiera? Bo przecież nie można odejść, kiedy są dzieci, kiedy jest człowiek, który potrzebuje opieki, który sam ledwo stawia kroki. Odpowiedź była ulgą, lecz też wyrokiem: nie umiera się, ale trzeba nauczyć się żyć. Tylko czym jest to życie, gdy ciało odmawia posłuszeństwa, gdy każdy ruch to walka, gdy przyszłość jest jedynie mglistą obietnicą dalszego zmagania? Czy dam radę? Czy będę wystarczająco silna, by to unieść?

Mąż wrócił do domu, lecz nie był tym samym człowiekiem, którego znałam. Jego stan po miesiącach hospitalizacji był bardzo ciężki, został jedynie cień dawnej osoby. Był jak dziecko, które na nowo uczy się mówić, chodzić, funkcjonować. Nie miałam wyboru. Musiałam się podnieść, choćby na chwiejnych nogach. Musiałam walczyć, bo na słabość nie było miejsca. Błagałam Boga o siłę, o chociaż odrobinę mocy, by sprostać temu, co jeszcze miało nadejść.

Miastenia od środka

Miastenia to nieustanna gra, w której nigdy nie znam zasad. Nie mogę nic zaplanować, bo choroba działa według własnego scenariusza, odbierając mi siły wtedy, gdy najmniej się tego spodziewam. Nie mogę liczyć na stabilność. Nie pyta o zgodę, nie ostrzega. Jest przebiegła, podstępna, zmienna. Nie ma jednej drogi, jednego schematu, jednego sposobu, by sobie z nią radzić – każdy przypadek to inna historia, inne objawy, inne wyzwania. Jesteśmy jak płatki śniegu – nie ma dwóch identycznych jak nie ma dwóch identycznie chorujących.

Nigdy nie wiem, kiedy mnie dopadnie, kiedy nagle osłabną ręce, nogi odmówią posłuszeństwa, oczy przestaną współpracować. Podwójne widzenie, opadające powieki, bełkotliwa mowa, trudność z przełykaniem – zwykłe, codzienne czynności zamieniają się w pole walki. A ja? Muszę walczyć.

Dlatego nauczyłam się żyć z dnia na dzień, nie wybiegać myślami w przyszłość, nie planować, nie liczyć na to, że jutro będzie lepsze. Musiałam ograniczyć wszystko, co sprawiało trudność, co wymagało wysiłku – obowiązki domowe, zwykłe codzienne czynności były często niewykonalne. Zniknęły też przyjemności, które nadawały życiu kolorów.

Nie ma już spacerów, jazdy na rowerze, pływania, tańczenia, pieszych wycieczek. Wszystko, co wymaga siły mięśni, stało się poza moim zasięgiem. A przecież to właśnie ruch, wolność, powiew wiatru na twarzy dawały mi oddech. Teraz… zostało mi tylko dostosowanie się do tego nowego świata, świata bez pewności i bez planów. Świata, w którym miastenia zawsze ma ostatnie słowo.

Między bezradnością a przetrwaniem

Miastenia odebrała mi więcej niż zdrowie – wyrwała mi część mnie. Moje ręce kiedyś tworzyły, projektowały, szyły – teraz ledwo utrzymują codzienność. Choroba narzuca swoje reguły, nie pytając o zgodę. Przychodzi nagle, odbiera siły, zmusza do wycofania, spycha na margines społeczny. Zostawia człowieka w miejscu, gdzie czujemy się słabi, niepotrzebni, niezrozumiani.

Społeczeństwo widzi powierzchnię. Widzi kobietę, a nie jej walkę. Widzi uśmiech, a nie ból. Patrzą na nas i oceniają, jakby choroba miała swoje niepisane zasady – jakby kobieta cierpiąca nie miała prawa wyglądać kobieco. Jakby musiała być złamana, zniszczona, jakby miała nosić na twarzy dowód swojego cierpienia. Ale czy miastenia sama w sobie nie jest wystarczająco okrutna? Czy naprawdę mamy wyglądać tak, jak się czujemy?

Nie potrafię się użalać nad sobą. Każdego dnia walczę, każdego dnia próbuję się uśmiechać, każdego dnia szukam dobra, nawet tam, gdzie trudno je dostrzec. Miastenia to moja podróż, która trwa już 28 lat. Połowę z tego czasu zmarnowałam, przekonana, że życie się skończyło, że nie ma już nadziei, że wiara się wypaliła. Ale w porę zrozumiałam, nigdy nie jest za późno na odzyskanie siły.

Dni, których się boję

Są dni, kiedy ciało staje się więzieniem. Każdy mięsień odmawia posłuszeństwa, jakby ktoś nagle wyłączył jego funkcję. Nie ma siły, nie ma kontroli, tylko bezradność, która rozlewa się po całym ciele. Posiłek, choćby zmiksowany, nie przechodzi przez gardło. Woda cofa się nosem, jakby organizm zapomniał, jak działa przełykanie.

Potem przychodzą najtrudniejsze chwile – gdy oddech staje się walką, gdy łapię powietrze jak ryba wyrzucona na piasek. Nie wiem, czy to minie, czy skończy się przełomem. Czy pogotowie zdąży na czas? A noce? Noc nie jest ulgą, noc jest kolejną próbą przetrwania. Słabe mięśnie gardła duszą mnie własną śliną, nie pozwalają zasnąć, każą czuwać, czekać, bać się.

Strach przed przełomem nie pomaga. Wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej nasila objawy, zaciska pętlę wokół ciała i umysłu. Czekamy, zwlekamy z wezwaniem pomocy, licząc, że może tym razem przejdzie… Ale co, jeśli pewnego dnia się przeliczymy? Jeśli nie przejdzie? Jeśli to będzie ten dzień, którego się tak bardzo boimy?

Leczenie i jego granice

Patrzę wstecz na wszystkie lata walki z chorobą i widzę, że dokonał się przełom. Przez długi czas byliśmy skazani na leczenie objawowe, dryfując w niepewności, chwytając się każdego skrawka nadziei. Teraz jednak pojawiło się światło w tunelu – mamy dostęp do terapii celowanych, które działają na samą istotę choroby. Ale czy naprawdę jest tak pięknie, jak mogłoby się wydawać?

Miastenia to choroba pełna sprzeczności. Każdy przypadek jest inny, każdy organizm walczy na swój sposób, potrzebuje indywidualnego podejścia i leczenia. Objawy nasilają się i słabną, czasem nagle, czasem podstępnie. Niestety dostęp do nowoczesnego leczenia pozostaje ograniczony, ponieważ kryteria kwalifikacyjne są niezwykle rygorystyczne.

Leczenie często pozwala na złagodzenie objawów, lecz niestety nie u wszystkich. Wiele osób wykazuje oporność na leczenie, a w przypadku współistnienia innych chorób mogą pojawić się przeciwwskazania. Dodatkowo, chorzy seronegatywni nie zawsze mają dostęp do dedykowanych metod leczenia.

Trzeba mieć dużo szczęścia, aby terapia faktycznie pozwoliła na poprawę jakości życia. Zdarza się, że nie wszyscy chorują ciężko, ale w jakim stopniu można to ocenić? Czy da się wyznaczyć granicę, gdzie zaczyna się „dobra jakość życia”, a gdzie kończy, w przypadku osoby z nieuleczalną, rzadką chorobą przewlekłą? Gdzie kończy się „znośne życie”, a zaczyna egzystencja pozbawiona nadziei? Kiedy chorujemy ciężko, a kiedy lżej? Każdy chce mieć prawo do normalnego funkcjonowania i godnego życia.

Walka nie tylko z chorobą

Gdy zachorowałam, nie miałam dostępu do wsparcia psychologicznego. A przecież właśnie wtedy, na samym początku choroby, jest ono najważniejsze. Diagnoza to cios. Nie tylko dla ciała, ale przede wszystkim dla umysłu. Zostajesz z nią sam, nagle, bez ostrzeżenia, jakby ktoś brutalnie wypchnął cię na krawędź przepaści. Strach, niedowierzanie, pustka. I przede wszystkim – nieświadomość.

To nie tylko choroba. To rozpad dotychczasowego życia, świata, który znałam. Człowiek wpada w otchłań, jakby zamknięty w ciemnej jaskini, gdzie nie ma wyjścia, nie ma promienia światła, nie ma nadziei. Bo jak można mieć nadzieję, gdy wszystko, co było oczywiste – siła, zdrowie, codzienność – znika, pozostawiając jedynie poczucie bezsilności?

A potem przychodzi samotność. Bo brak wsparcia psychologicznego nie oznacza tylko nieobecności terapeuty, który mógłby pomóc unieść ciężar choroby. Oznacza brak zrozumienia ze strony świata. Zbyt wielu chorych zostaje skazanych na psychotropy, na milczące zmaganie się z bólem, bo nikt nie nauczył ich, jak żyć z ciężarem, który spadł na ich barki.

Wsparcie powinno być natychmiastowe – dla chorego, ale też dla jego bliskich. Bo to oni, w swojej niewiedzy, w swoich niezrozumiałych oczekiwaniach, często zamiast pomagać, obciążają jeszcze bardziej. „Nie chce ci się”, „jesteś leniwy”, „przesadzasz” – słowa, które ranią bardziej niż sama choroba. Oni powinni wiedzieć, że to nie nasza wina. Że to nie wybór, że nie możemy, a nie że nie chcemy.

A my? My, w tym całym chaosie, w tej niewyobrażalnej samotności, próbujemy sobie wmówić, że to nasza wina. Musimy przepraszać za swoje ograniczenia. Jesteśmy ciężarem. Ale bez wsparcia, bez odpowiednich ludzi wokół, to uczucie winy pozostaje, wżera się w umysł, odbiera resztki siły. I wtedy człowiek naprawdę zaczyna wierzyć, że nie ma wyjścia.

Nie jesteś sam

Najpierw przychodzi szok. Niedowierzanie. Miliony pytań, z których najgłośniejsze brzmi: „Dlaczego ja?” Ale równie ważne jest pytanie: „A dlaczego nie?”

Życie z chorobą nie oznacza końca. Nie jest gorsze – jest inne. Zmienia się punkt widzenia, bo zmienił się punkt, z którego patrzymy na świat. A to pozwala dostrzec więcej – głębiej, wyraźniej, inaczej.

Najtrudniejsze jest pogodzenie się z tym, co nieuniknione. Akceptacja wydaje się niemożliwa, ale to właśnie ona pozwala odzyskać kontrolę. Nie zwlekaj, nie czekaj, nie zagłębiaj się w pytania bez odpowiedzi. Zbyt wiele czasu można zmarnować na zastanawianie się „dlaczego”, zamiast po prostu żyć.

Miastenia czy inna choroba to nie koniec życia, to nowy początek, którego historie napiszemy tak jak będziemy chcieli. Droga ta będzie bardzo trudna, gdzie pokonać trzeba będzie własne lęki, ale doprowadzić nas może do rzeczy wielkich i dobrych, jeśli tylko nie zabraknie nam odwagi i wiary, a wytrwałość stanie się przewodnikiem.

Żyj tu i teraz. Żyj tak, jakby każdy dzień był Twoim ostatnim. Żyj na pełnej petardzie, nie odkładaj szczęścia na później, nie czekaj na lepszy moment. Bądź dla siebie łagodny, pozwól sobie na radość, nawet jeśli życie nie wygląda tak, jak sobie wymarzyłeś.

Nie pozwól, by miastenia odebrała ci chociaż skrawek Twego życia. To nie koniec. To nowa droga. Może nie taka, jakiej się spodziewałeś, ale Twoja – jedyna, wyjątkowa.

Teraz jest Twój czas.

Zadbaj o siebie, zaopiekuj się sobą – nie jesteś sam.

Żyj. Po prostu żyj.

Renata Machaczek
Codzienność z miastenią - Gdy ciało zawodzi, dusza walczy dalej
Przedstawicielka PSChMG „Gioconda”
Total
0
Shares
Share 0
Tweet 0
Share 0
Share 0
Share 0
Powiązane tematy
  • choroby rzadkie
  • miastenia
  • pacjent
Poprzedni artykuł
Talaria Resort & SPA – miejsce stworzone z myślą o kobietach
  • Kobieta
  • Kobieta VIII
  • Zdrowie

Talaria Resort & SPA – miejsce stworzone z myślą o kobietach

  • 22 czerwca, 2025
Czytaj
Następny artykuł
opieka ginekologiczna w polsce
  • Kobieta
  • Kobieta VIII
  • Zdrowie

Opieka ginekologiczna w Polsce

  • 22 czerwca, 2025
Czytaj
Zobacz również inne artykuły!
Szukać rozwiązań w leczeniu raka
Czytaj
  • Kobieta
  • Kobieta VIII
  • Zdrowie

Szukać rozwiązań w leczeniu raka

  • 22 czerwca, 2025
leczenie miastenii
Czytaj
  • Kobieta
  • Kobieta VIII
  • Zdrowie

Leczenie miastenii – trzeba być czujnym

  • 22 czerwca, 2025
Leczenie endometriozy w rękach ekspertów
Czytaj
  • Kobieta
  • Kobieta VIII
  • Zdrowie

Leczenie endometriozy w rękach ekspertów

  • 22 czerwca, 2025
Wsparcie psychologiczne dla osób z miastenią
Czytaj
  • Kobieta
  • Kobieta VIII
  • Zdrowie

Wsparcie psychologiczne dla osób z miastenią

  • 22 czerwca, 2025
Dieta w miastenii – codzienne wsparcie, które może wiele zmienić
Czytaj
  • Kobieta
  • Kobieta VIII
  • Zdrowie

Dieta w miastenii – codzienne wsparcie, które może wiele zmienić

  • 22 czerwca, 2025
profilaktyka nowotworów
Czytaj
  • Kobieta
  • Kobieta VIII
  • Zdrowie

Profilaktyka i seksualność a onkologia

  • 22 czerwca, 2025
personalizacja terapii w miastenii
Czytaj
  • Kobieta
  • Kobieta VIII
  • Zdrowie

Personalizacja terapii w miastenii

  • 22 czerwca, 2025
miastenia
Czytaj
  • Kobieta
  • Kobieta VIII
  • Zdrowie

Miastenia – choroba synaps

  • 22 czerwca, 2025

Newsletter
Instagram

eksperciozdrowiu

Twoje źródło informacji o zdrowiu.

📢 Z przyjemnością informujemy o starcie kolej 📢 Z przyjemnością informujemy o starcie kolejnej edycji kampanii „W trosce o zdrowie Kobiet” 📢💬 „Jesteśmy obecnie jednym z przodujących państw w Europie w zakresie badań prenatalnych, a mieszkające w Polsce kobiety są otoczone dobrą opieką ginekologiczno-położniczą.”
👨‍⚕️Prof. dr hab. n. med. Piotr Sieroszewski, prezes Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników💬 „Miastenia to należące do chorób rzadkich schorzenie neuroimmunologiczne. Może pojawić się przed 50. rokiem życia (miastenia o wczesnym początku) lub później (miastenia o późnym początku). Uważa się, że jest najczęstszą chorobą rzadką – dotyczy ok. 9-10 tys. osób w Polsce.”
👩‍⚕️Prof. dr hab. n. med. Monika Adamczyk-Sowa, Past-Przewodnicząca Sekcji Stwardnienia Rozsianego i Neuroimmunologii Polskiego Towarzystwa Neurologicznego💬 „Celem leczenia miastenii jest uchronienie chorego przed przełomem miastenicznym i umożliwienie mu jak najlepszego funkcjonowania poprzez maksymalne złagodzenie objawów choroby, a przez to – powrót do pełni życia na miarę indywidualnych możliwości chorego.”
👩‍⚕️Prof. dr hab. n. med. Anna Kostera-Pruszczyk, Kierownik Katedry i Kliniki Neurologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego💡 Dlaczego to ważne?
Brak świadomości na temat chorób rzadkich, takich jak miastenia, prowadzi do błędnych diagnoz, frustracji i niepotrzebnego cierpienia. Nie możemy pozwolić, by kobiety latami szukały odpowiedzi na pytania, na które medycyna powinna odpowiadać natychmiast. Wczesna diagnostyka i kompleksowe podejście terapeutyczne znacząco zwiększają szanse na skuteczną kontrolę choroby i poprawę jakości życia.Dziękujemy wszystkim Ekspertom👨‍⚕️👩‍⚕️, którzy postanowili podzielić się z Wami swoją wiedzą i Partnerom kampanii. 🤝#zdrowiekobiet #kobieta #profilaktyka #miastenia #kampania #endometrioza #edukacja
🧬 Terapia genowa to nowoczesna metoda leczenia, 🧬 Terapia genowa to nowoczesna metoda leczenia, która przynosi obiecujące rezultaty w przypadku hemofilii, zwłaszcza hemofilii B (niedobór czynnika IX). Daje ona szansę na poprawę jakości życia pacjentów, a jej skuteczność została potwierdzona w badaniach klinicznych.🧪 Terapia genowa działa na poziomie genów. Polega na podaniu pacjentowi specjalnego genu (transgenu), który koduje czynnik krzepnięcia. Gen jest umieszczony w bezpiecznym nośniku wirusowym, który przenika do komórek wątroby. Tam zostaje „wbudowany” w DNA komórki, która zaczyna produkować odpowiedni czynnik krzepnięcia i uwalnia go do krwiobiegu.📊 Badania kliniczne wykazały, że terapia genowa może być bardzo skuteczna. W hemofilii B u wielu pacjentów udaje się osiągnąć niemal normalny poziom czynnika IX w krwi – taki, jak u osób zdrowych. To ogromny przełom! Nawet jeśli poziom czynnika nie osiągnie wartości referencyjnych, jest wystarczający, by zapobiec codziennym, samoistnym krwawieniom. 🩸 Dla pacjentów oznacza to znaczną poprawę komfortu życia i mniejsze ryzyko powikłań związanych z krwotokami.⚠️ Niestety, terapia genowa nie jest odpowiednia dla wszystkich. Na przykład nie mogą z niej korzystać osoby z chorobami wątroby 🏥, starsze (65+)👩‍🦳, dzieci 🧒, a także pacjenci z wysokim poziomem przeciwciał wobec wirusa wykorzystywanego jako wektor. W takich przypadkach terapia może być nieskuteczna.👨‍⚕️Prof. dr hab. n. med. Jerzy Windyga, kierownik Kliniki Zaburzeń Hemostazy i Chorób Wewnętrznych oraz Zakładu Hemostazy i Chorób Metabolicznych, Instytut Hematologii i Transfuzjologii
Cały artykuł znajdziecie na naszej stronie ➡️eksperciozdrowiu.pl#hemofilia #terapiagenowa #chorobykrwi
Hemofilia B to rzadka, dziedziczna choroba krwi 🩸 związana z niedoborem czynnika krzepnięcia IX. Przenoszona jest w sposób recesywny z chromosomem X 🧬, dlatego najczęściej chorują mężczyźni 👨, a kobiety są zazwyczaj nosicielkami, choć również mogą chorować – co jednak zdarza się rzadko. Hemofilia B występuje rzadziej niż hemofilia A – szacuje się, że dotyka jedną na sto tysięcy osób 🌍.W ciężkiej postaci choroby aktywność czynnika IX wynosi poniżej 1% ⚠️ (przy normie powyżej 70%), co prowadzi do samoistnych krwawień – np. do stawów 🦵 czy, w najgroźniejszych przypadkach, do ośrodkowego układu nerwowego 🧠. W postaciach łagodniejszych aktywność czynnika IX mieści się w przedziale 1–5%. Ciężką postać hemofilii B najczęściej rozpoznaje się już w dzieciństwie 👶 na podstawie objawów klinicznych oraz wywiadu rodzinnego. Jeśli w rodzinie występowały przypadki choroby, warto rozważyć diagnostykę u dziecka.Na świecie wprowadzono nowe leki 💊 na hemofilię B o przedłużonym działaniu. Uważam, że powinny być wdrożone także w Polsce 🇵🇱. Przez krótki czas mieliśmy dostęp do jednego z tych produktów leczniczych – koncentratu czynnika IX połączonego z albuminą. Taka kombinacja znacznie wydłuża czas półtrwania leku w organizmie ⏱️, dzięki czemu może być on podawany u niektórych pacjentów nawet raz na 21 dni 📅.W bardzo nowoczesnym leczeniu hemofilii B nie podaje się koncentratu czynnika IX, lecz wpływa na kaskadowy proces krzepnięcia, wykorzystując przeciwciała 🧪, które ingerują w tzw. zewnątrzpochodny tor krzepnięcia. Jest też terapia genowa 🧫, dzięki której nawet na wiele lat pacjent może zostać uwolniony od konieczności przyjmowania koncentratu czynnika IX. Ponieważ dożylne podawanie leku stanowi pewien kłopot 💉, im rzadziej zachodzi konieczność iniekcji, tym lepiej dla chorego. Mam nadzieję, że już w niedalekiej przyszłości pacjent będzie mógł podawać sobie lek raz na 14 a nawet raz na 21 dni; może też terapia genowa przyniesie ulgę w chorobie na kilka a nawet kilkanaście lat 🌟.👨‍⚕️Dr hab. n. med. Andrzej Mital, Gdański Uniwersytet Medyczny
Cały artykuł znajdziecie na naszej stronie ➡️eksperciozdrowiu.pl
W hemofilii pojawiła się możliwość iniekcji p W hemofilii pojawiła się możliwość iniekcji podskórnych 💉, dzięki czemu podanie leku przebiega sprawnie ✅. Pacjent może lek aplikować sobie samodzielnie bądź udać się na jego podanie do placówki medycznej 🏥, ale rzadziej, niż było to konieczne kiedyś. Dzięki temu z hemofilika usunięte zostaje piętno osoby chorującej przewlekle. Nowoczesne formy podania leku ułatwiają też pacjentom stawianie czoła chorobie, z którą się zmagają, i jej konsekwencjom (z inwalidztwem włącznie ♿).Compliance, czyli przestrzeganie zaleceń medycznych przez pacjenta 📋, stoi u podstaw efektywnego leczenia każdego chorego, ale szczególnie – osoby z chorobą przewlekłą; i ściśle wiąże się z poprawą jakości życia chorego 🌟. Compliance, ale też i komunikację na linii lekarz – pacjent 🗣️, poprawia dostęp chorego do nowoczesnych sposobów podania leków – mniej inwazyjnych, mniej bolesnych, mniej dokuczliwych i łatwiej akceptowanych przez chorych.Jest to ważne, gdyż z moich obserwacji wynika, że pacjenci z chorobą przewlekłą na pewnym etapie są zmęczeni leczeniem. Skutkiem tego jest ucieczka od stosowania zaleceń medycznych – mimo że chory sobie szkodzi takim zachowaniem. Dzieje się tak, gdyż pacjentom ciężko jest mierzyć się emocjonalnie z przewlekłą chorobą 😞, z powtarzalnością procedur i z cierpieniem.Nowoczesne leki też wymagają okresowego podawania ⏲️, ale jakość tego podania jest zupełnie inna niż była kiedyś i budzi lepsze skojarzenia. Takie leczenie przekłada się korzystnie na funkcjonowanie pacjenta w sferze prywatnej 🏡, społecznej 👥 i zawodowej 💼. Dziś hemofilicy mogą robić niemal wszystko – mogą pracować i normalnie funkcjonować. To właśnie ta grupa chorych przede wszystkim dąży do samodzielności dającej wolność. Cieszy się nią ten pacjent z hemofilią, który może zrobić sobie podskórną iniekcję i dzięki takiemu leczeniu doświadcza poprawy jakości życia.👩Adrianna Sobol, psychoonkolog, wykładowca na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym, prezes Fundacji „W Trosce o Pacjenta”
Cały artykuł znajdziecie na naszej stronie ➡️eksperciozdrowiu.pl#compliance #hemofilia #chorobyprzewlekłe #hematologia
Hemofilia A i B to rzadkie, nieuleczalne choroby g Hemofilia A i B to rzadkie, nieuleczalne choroby genetyczne, które całkowicie zmieniają życie pacjentów i ich rodzin. Choć współczesna medycyna oferuje skuteczne i bezpieczne terapie, w Polsce dostęp do nich wciąż bywa ograniczony – szczególnie dla dorosłych pacjentów. Czas to zmienić.⏳W Polsce dzieci z hemofilią A i B są leczone w ramach programu lekowego B.15. Terapia opiera się na regularnym dożylnym podawaniu koncentratów brakującego czynnika krzepnięcia. Celem leczenia jest profilaktyka krwawień i ochrona stawów. Dzieci, szczególnie z ciężką postacią choroby, otrzymują lek nawet co drugi dzień.Zgodnie z zapisami programu, mali pacjenci powinni mieć dostęp zarówno do czynników krzepnięcia krótko działających, jak i długo działających. W praktyce jednak od lat nie zakupiono żadnego preparatu o przedłużonym działaniu ❌, mimo że ich obecność w programie jest przewidziana. To ogromna strata – dla dzieci oznacza to więcej wkłuć, więcej stresu 😟, większe ryzyko powikłań i gorszą jakość życia. Rodzice są często zmuszeni do samodzielnego wykonywania iniekcji w warunkach domowych. W niektórych przypadkach zakładane są porty naczyniowe, co wiąże się z dodatkowym ryzykiem infekcji 🦠, koniecznością zachowania sterylności i częstymi wizytami na SOR.Dorośli pacjenci, którzy również zmagają się z ciężką postacią hemofilii A, mają często zniszczone żyły po latach wkłuć, uszkodzone stawy oraz przewlekły ból. Pomimo tego, w Polsce nie mają dostępu do leczenia podskórnego – nawet najbardziej potrzebujący. Brakuje jasnych wytycznych 📄, a decyzje od lat pozostają w zawieszeniu, co pogłębia nierówności w dostępie do terapii. Lekarze oraz środowiska eksperckie podkreślają konieczność indywidualizacji terapii – ponieważ każdy pacjent choruje inaczej. Dla jednego skuteczne będzie leczenie czynnikiem krzepnięcia krótko działającym, dla drugiego – długo działającym, a dla innego terapia podskórna.👩Ewelina Matuszak, Prezes Fundacji Sanguis Hemofilia i Pokrewne Skazy Krwotoczne
Cały artykuł znajdziecie na naszej stronie ➡️eksperciozdrowiu.pl#hemofilia #skazykrwotoczne
18 maja obchodzimy dzień poświęcony podnoszeniu 18 maja obchodzimy dzień poświęcony podnoszeniu świadomości na temat porfirii – rzadkich, uwarunkowanych genetycznie chorób metabolicznych spowodowanych zaburzeniami w syntezie hemu — składnika hemoglobiny.Światowy Dzień Porfirii to ważna okazja, by zwrócić uwagę na potrzebę wcześniejszej diagnostyki, dostępu do specjalistycznego leczenia oraz wsparcia dla pacjentów i ich rodzin.🔬 Edukacja i społeczna wrażliwość pozostają kluczowe w walce z wykluczeniem i niezrozumieniem, jakie często towarzyszy chorującym na porfirię.💜 Symbolem solidarności z osobami dotkniętymi porfirią jest kolor fioletowy – nawiązujący do greckiego słowa porphyria.#światowydzieńporfirii #porfiria #ostraporfiriawątrobowa

  • Polityka prywatności
  • Kontakt
  • Polityka plików cookies (EU)
©2025 Warsaw Press. All Rights Reserved

Wprowadź wyszukiwane słowa kluczowe i naciśnij Enter.

Zarządzaj zgodami plików cookie
Używamy technologii takich jak pliki cookie do przechowywania i/lub uzyskiwania dostępu do informacji o urządzeniu. Robimy to, aby poprawić jakość przeglądania i wyświetlać (nie)spersonalizowane reklamy. Wyrażenie zgody na te technologie umożliwi nam przetwarzanie danych, takich jak zachowanie podczas przeglądania lub unikalne identyfikatory na tej stronie. Brak wyrażenia zgody lub jej wycofanie może niekorzystnie wpłynąć na niektóre cechy i funkcje.
Funkcjonalne Zawsze aktywne
Przechowywanie lub dostęp do danych technicznych jest ściśle konieczny do uzasadnionego celu umożliwienia korzystania z konkretnej usługi wyraźnie żądanej przez subskrybenta lub użytkownika, lub wyłącznie w celu przeprowadzenia transmisji komunikatu przez sieć łączności elektronicznej.
Preferencje
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest niezbędny do uzasadnionego celu przechowywania preferencji, o które nie prosi subskrybent lub użytkownik.
Statystyka
Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do celów statystycznych. Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do anonimowych celów statystycznych. Bez wezwania do sądu, dobrowolnego podporządkowania się dostawcy usług internetowych lub dodatkowych zapisów od strony trzeciej, informacje przechowywane lub pobierane wyłącznie w tym celu zwykle nie mogą być wykorzystywane do identyfikacji użytkownika.
Marketing
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest wymagany do tworzenia profili użytkowników w celu wysyłania reklam lub śledzenia użytkownika na stronie internetowej lub na kilku stronach internetowych w podobnych celach marketingowych.
Zarządzaj opcjami Zarządzaj serwisami Zarządzaj {vendor_count} dostawcami Przeczytaj więcej o tych celach
Zobacz preferencje
{title} {title} {title}