• Kampanie edukacyjne
  • Aktualności
  • Onkologia
  • Hematologia
  • Zdrowie Kobiet
  • Seniorzy
  • Choroby cywilizacyjne
Obserwuj nas w social mediach!
Facebook
Instagram
Newsletter
Newsletter
Eksperci o zdrowiu
Eksperci o zdrowiu
  • Kampanie edukacyjne
  • Aktualności
  • Onkologia
  • Hematologia
  • Zdrowie Kobiet
  • Seniorzy
  • Choroby cywilizacyjne
  • Kobieta
  • Kobieta VIII
  • Zdrowie

Codzienność z miastenią – Gdy ciało zawodzi, dusza walczy dalej

  • 22 czerwca, 2025
  • 8 minut czytania
renata machaczek
Total
0
Shares
0
0
0
0
0
0

Jestem Renata Machaczek i od 28 lat żyję z miastenią. To historia, której nigdy nie planowałam, ale która wydarzyła się naprawdę. Opowiadam ją, bo wiem, że są inni, którzy właśnie teraz stawiają pierwsze kroki w tej samej podróży. Może moje słowa pomogą im znaleźć światło, tam gdzie na początku widać tylko ciemność.

Moment, w którym ciało się zatrzymało

To był czas, gdy rozpacz wdarła się do mojego życia i nie chciała odejść. Mój mąż walczył o życie, a ja, czuwając przy nim w szpitalu, gdzie został przewieziony z oddziału psychiatrycznego, stopniowo traciłam siły, jakby ciało odmawiało mi posłuszeństwa w akcie bezsilnego protestu. Nogi stały się miękkie jak z waty, a świadomość, że mogę upaść i nie podnieść się, była coraz bardziej realna. Potem przyszło coś gorszego – bełkotliwa, sepleniąca mowa, której nikt nie rozumiał. Ludzie patrzyli na mnie zdezorientowani, przekonani, że żuję gumę, gdy w rzeczywistości z trudem układałam słowa w zdania. Moje ręce osłabły tak bardzo, że nawet najprostsze czynności stały się torturą. Najbardziej bolało mnie to, że nie mogłam sprostać w opiece nad moimi dziećmi – 2 i 4 latka – gdzie samo przebieranie stawało się wyzwaniem. Przez te ograniczenia mój stan psychiczny wisiał na włosku, nie rozumiałam co się ze mną dzieje. Miałam wtedy zaledwie 24 lata, a świat, który znałam, rozpadał się na moich oczach.

Diagnoza, której nikt nie widział

Droga była długa, wyboista, pełna zakrętów, na których traciłam nadzieję i siły. Lekarz POZ, wysłuchawszy moich objawów, machnął ręką, mówiąc, że to przejściowe – coś typowego dla okresu dojrzewania. Brzmiało to absurdalnie, ale uwierzyłam, bo chciałam wierzyć. Chciałam myśleć, że to minie, że za chwilę wrócę do dawnego życia. Skupiłam się na walce o zdrowie mojego męża. Szpital, dom, dzieci – to była moja codzienność. Po niespełna pół roku wrócił do domu, a ja, zmęczona, wyniszczona, przekonana, że wszystko powoli wraca na swoje miejsce, zapomniałam o sobie. Zapomniałam, że moje własne ciało coraz bardziej mnie zdradzało.

Objawy nie tylko nie ustępowały, lecz stawały się coraz bardziej dotkliwe. Moja mama, zaniepokojona, przekonała mnie, by odwiedzić neurologa. Ruszyła lawina wizyt, badań, wyników, które nie mówiły nic konkretnego. Kolejne podejrzenia, przypuszczenia, aż wreszcie usłyszałam, że to może być problem na podłożu psychicznym. Dostałam psychotropy. Miały pomóc, miały mnie ustabilizować, ale zamiast tego osłabiały mnie z każdym dniem, odbierając mi resztki sił. Aż w końcu przyszło kolejne uderzenie – wzrok się rozmazał, świat zaczął się rozdwajać. Moje oczy nie chciały już patrzeć prosto, rozchodziły się na boki, jakby same się poddawały.

Skierowano mnie na operację korekty. Ostatni promyk nadziei – miało być dobrze. Ale nie było. Operacja okazała się niepotrzebna, nie przyniosła ulgi, była kolejnym nieudanym krokiem w tej męczącej wędrówce. Aż w końcu, po trzech latach, znalazłam się w szpitalu, gdzie badanie EMG potwierdziło diagnozę. Miastenia. Słowo, które brzmiało jak cios. Czy to koniec? Czy to kara? Czy to wyrok, od którego nie ma odwołania?

Wszystko wydawało się nierealne, jakbym tkwiła w koszmarze, z którego nie potrafię się obudzić. To jak brutalny cios, który spada na człowieka niespodziewanie, odbierając mu grunt pod nogami. Najpierw choroba męża, walka o jego życie, w której każdy dzień był niepewnością. A potem… kolejny cios. Coś ukrytego, coś podstępnego, co zaczęło wnikać w ciało, odbierać siły, rozmywać rzeczywistość. Nie było czasu, by się zatrzymać i zrozumieć. Była tylko instynktowna potrzeba odpowiedzi – co się dzieje? Czy umrę?

I to pytanie wypowiedziane do lekarza, w pośpiechu, w desperacji – czy na to się umiera? Bo przecież nie można odejść, kiedy są dzieci, kiedy jest człowiek, który potrzebuje opieki, który sam ledwo stawia kroki. Odpowiedź była ulgą, lecz też wyrokiem: nie umiera się, ale trzeba nauczyć się żyć. Tylko czym jest to życie, gdy ciało odmawia posłuszeństwa, gdy każdy ruch to walka, gdy przyszłość jest jedynie mglistą obietnicą dalszego zmagania? Czy dam radę? Czy będę wystarczająco silna, by to unieść?

Mąż wrócił do domu, lecz nie był tym samym człowiekiem, którego znałam. Jego stan po miesiącach hospitalizacji był bardzo ciężki, został jedynie cień dawnej osoby. Był jak dziecko, które na nowo uczy się mówić, chodzić, funkcjonować. Nie miałam wyboru. Musiałam się podnieść, choćby na chwiejnych nogach. Musiałam walczyć, bo na słabość nie było miejsca. Błagałam Boga o siłę, o chociaż odrobinę mocy, by sprostać temu, co jeszcze miało nadejść.

Miastenia od środka

Miastenia to nieustanna gra, w której nigdy nie znam zasad. Nie mogę nic zaplanować, bo choroba działa według własnego scenariusza, odbierając mi siły wtedy, gdy najmniej się tego spodziewam. Nie mogę liczyć na stabilność. Nie pyta o zgodę, nie ostrzega. Jest przebiegła, podstępna, zmienna. Nie ma jednej drogi, jednego schematu, jednego sposobu, by sobie z nią radzić – każdy przypadek to inna historia, inne objawy, inne wyzwania. Jesteśmy jak płatki śniegu – nie ma dwóch identycznych jak nie ma dwóch identycznie chorujących.

Nigdy nie wiem, kiedy mnie dopadnie, kiedy nagle osłabną ręce, nogi odmówią posłuszeństwa, oczy przestaną współpracować. Podwójne widzenie, opadające powieki, bełkotliwa mowa, trudność z przełykaniem – zwykłe, codzienne czynności zamieniają się w pole walki. A ja? Muszę walczyć.

Dlatego nauczyłam się żyć z dnia na dzień, nie wybiegać myślami w przyszłość, nie planować, nie liczyć na to, że jutro będzie lepsze. Musiałam ograniczyć wszystko, co sprawiało trudność, co wymagało wysiłku – obowiązki domowe, zwykłe codzienne czynności były często niewykonalne. Zniknęły też przyjemności, które nadawały życiu kolorów.

Nie ma już spacerów, jazdy na rowerze, pływania, tańczenia, pieszych wycieczek. Wszystko, co wymaga siły mięśni, stało się poza moim zasięgiem. A przecież to właśnie ruch, wolność, powiew wiatru na twarzy dawały mi oddech. Teraz… zostało mi tylko dostosowanie się do tego nowego świata, świata bez pewności i bez planów. Świata, w którym miastenia zawsze ma ostatnie słowo.

Między bezradnością a przetrwaniem

Miastenia odebrała mi więcej niż zdrowie – wyrwała mi część mnie. Moje ręce kiedyś tworzyły, projektowały, szyły – teraz ledwo utrzymują codzienność. Choroba narzuca swoje reguły, nie pytając o zgodę. Przychodzi nagle, odbiera siły, zmusza do wycofania, spycha na margines społeczny. Zostawia człowieka w miejscu, gdzie czujemy się słabi, niepotrzebni, niezrozumiani.

Społeczeństwo widzi powierzchnię. Widzi kobietę, a nie jej walkę. Widzi uśmiech, a nie ból. Patrzą na nas i oceniają, jakby choroba miała swoje niepisane zasady – jakby kobieta cierpiąca nie miała prawa wyglądać kobieco. Jakby musiała być złamana, zniszczona, jakby miała nosić na twarzy dowód swojego cierpienia. Ale czy miastenia sama w sobie nie jest wystarczająco okrutna? Czy naprawdę mamy wyglądać tak, jak się czujemy?

Nie potrafię się użalać nad sobą. Każdego dnia walczę, każdego dnia próbuję się uśmiechać, każdego dnia szukam dobra, nawet tam, gdzie trudno je dostrzec. Miastenia to moja podróż, która trwa już 28 lat. Połowę z tego czasu zmarnowałam, przekonana, że życie się skończyło, że nie ma już nadziei, że wiara się wypaliła. Ale w porę zrozumiałam, nigdy nie jest za późno na odzyskanie siły.

Dni, których się boję

Są dni, kiedy ciało staje się więzieniem. Każdy mięsień odmawia posłuszeństwa, jakby ktoś nagle wyłączył jego funkcję. Nie ma siły, nie ma kontroli, tylko bezradność, która rozlewa się po całym ciele. Posiłek, choćby zmiksowany, nie przechodzi przez gardło. Woda cofa się nosem, jakby organizm zapomniał, jak działa przełykanie.

Potem przychodzą najtrudniejsze chwile – gdy oddech staje się walką, gdy łapię powietrze jak ryba wyrzucona na piasek. Nie wiem, czy to minie, czy skończy się przełomem. Czy pogotowie zdąży na czas? A noce? Noc nie jest ulgą, noc jest kolejną próbą przetrwania. Słabe mięśnie gardła duszą mnie własną śliną, nie pozwalają zasnąć, każą czuwać, czekać, bać się.

Strach przed przełomem nie pomaga. Wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej nasila objawy, zaciska pętlę wokół ciała i umysłu. Czekamy, zwlekamy z wezwaniem pomocy, licząc, że może tym razem przejdzie… Ale co, jeśli pewnego dnia się przeliczymy? Jeśli nie przejdzie? Jeśli to będzie ten dzień, którego się tak bardzo boimy?

Leczenie i jego granice

Patrzę wstecz na wszystkie lata walki z chorobą i widzę, że dokonał się przełom. Przez długi czas byliśmy skazani na leczenie objawowe, dryfując w niepewności, chwytając się każdego skrawka nadziei. Teraz jednak pojawiło się światło w tunelu – mamy dostęp do terapii celowanych, które działają na samą istotę choroby. Ale czy naprawdę jest tak pięknie, jak mogłoby się wydawać?

Miastenia to choroba pełna sprzeczności. Każdy przypadek jest inny, każdy organizm walczy na swój sposób, potrzebuje indywidualnego podejścia i leczenia. Objawy nasilają się i słabną, czasem nagle, czasem podstępnie. Niestety dostęp do nowoczesnego leczenia pozostaje ograniczony, ponieważ kryteria kwalifikacyjne są niezwykle rygorystyczne.

Leczenie często pozwala na złagodzenie objawów, lecz niestety nie u wszystkich. Wiele osób wykazuje oporność na leczenie, a w przypadku współistnienia innych chorób mogą pojawić się przeciwwskazania. Dodatkowo, chorzy seronegatywni nie zawsze mają dostęp do dedykowanych metod leczenia.

Trzeba mieć dużo szczęścia, aby terapia faktycznie pozwoliła na poprawę jakości życia. Zdarza się, że nie wszyscy chorują ciężko, ale w jakim stopniu można to ocenić? Czy da się wyznaczyć granicę, gdzie zaczyna się „dobra jakość życia”, a gdzie kończy, w przypadku osoby z nieuleczalną, rzadką chorobą przewlekłą? Gdzie kończy się „znośne życie”, a zaczyna egzystencja pozbawiona nadziei? Kiedy chorujemy ciężko, a kiedy lżej? Każdy chce mieć prawo do normalnego funkcjonowania i godnego życia.

Walka nie tylko z chorobą

Gdy zachorowałam, nie miałam dostępu do wsparcia psychologicznego. A przecież właśnie wtedy, na samym początku choroby, jest ono najważniejsze. Diagnoza to cios. Nie tylko dla ciała, ale przede wszystkim dla umysłu. Zostajesz z nią sam, nagle, bez ostrzeżenia, jakby ktoś brutalnie wypchnął cię na krawędź przepaści. Strach, niedowierzanie, pustka. I przede wszystkim – nieświadomość.

To nie tylko choroba. To rozpad dotychczasowego życia, świata, który znałam. Człowiek wpada w otchłań, jakby zamknięty w ciemnej jaskini, gdzie nie ma wyjścia, nie ma promienia światła, nie ma nadziei. Bo jak można mieć nadzieję, gdy wszystko, co było oczywiste – siła, zdrowie, codzienność – znika, pozostawiając jedynie poczucie bezsilności?

A potem przychodzi samotność. Bo brak wsparcia psychologicznego nie oznacza tylko nieobecności terapeuty, który mógłby pomóc unieść ciężar choroby. Oznacza brak zrozumienia ze strony świata. Zbyt wielu chorych zostaje skazanych na psychotropy, na milczące zmaganie się z bólem, bo nikt nie nauczył ich, jak żyć z ciężarem, który spadł na ich barki.

Wsparcie powinno być natychmiastowe – dla chorego, ale też dla jego bliskich. Bo to oni, w swojej niewiedzy, w swoich niezrozumiałych oczekiwaniach, często zamiast pomagać, obciążają jeszcze bardziej. „Nie chce ci się”, „jesteś leniwy”, „przesadzasz” – słowa, które ranią bardziej niż sama choroba. Oni powinni wiedzieć, że to nie nasza wina. Że to nie wybór, że nie możemy, a nie że nie chcemy.

A my? My, w tym całym chaosie, w tej niewyobrażalnej samotności, próbujemy sobie wmówić, że to nasza wina. Musimy przepraszać za swoje ograniczenia. Jesteśmy ciężarem. Ale bez wsparcia, bez odpowiednich ludzi wokół, to uczucie winy pozostaje, wżera się w umysł, odbiera resztki siły. I wtedy człowiek naprawdę zaczyna wierzyć, że nie ma wyjścia.

Nie jesteś sam

Najpierw przychodzi szok. Niedowierzanie. Miliony pytań, z których najgłośniejsze brzmi: „Dlaczego ja?” Ale równie ważne jest pytanie: „A dlaczego nie?”

Życie z chorobą nie oznacza końca. Nie jest gorsze – jest inne. Zmienia się punkt widzenia, bo zmienił się punkt, z którego patrzymy na świat. A to pozwala dostrzec więcej – głębiej, wyraźniej, inaczej.

Najtrudniejsze jest pogodzenie się z tym, co nieuniknione. Akceptacja wydaje się niemożliwa, ale to właśnie ona pozwala odzyskać kontrolę. Nie zwlekaj, nie czekaj, nie zagłębiaj się w pytania bez odpowiedzi. Zbyt wiele czasu można zmarnować na zastanawianie się „dlaczego”, zamiast po prostu żyć.

Miastenia czy inna choroba to nie koniec życia, to nowy początek, którego historie napiszemy tak jak będziemy chcieli. Droga ta będzie bardzo trudna, gdzie pokonać trzeba będzie własne lęki, ale doprowadzić nas może do rzeczy wielkich i dobrych, jeśli tylko nie zabraknie nam odwagi i wiary, a wytrwałość stanie się przewodnikiem.

Żyj tu i teraz. Żyj tak, jakby każdy dzień był Twoim ostatnim. Żyj na pełnej petardzie, nie odkładaj szczęścia na później, nie czekaj na lepszy moment. Bądź dla siebie łagodny, pozwól sobie na radość, nawet jeśli życie nie wygląda tak, jak sobie wymarzyłeś.

Nie pozwól, by miastenia odebrała ci chociaż skrawek Twego życia. To nie koniec. To nowa droga. Może nie taka, jakiej się spodziewałeś, ale Twoja – jedyna, wyjątkowa.

Teraz jest Twój czas.

Zadbaj o siebie, zaopiekuj się sobą – nie jesteś sam.

Żyj. Po prostu żyj.

Renata Machaczek
Codzienność z miastenią - Gdy ciało zawodzi, dusza walczy dalej
Przedstawicielka PSChMG „Gioconda”
Total
0
Shares
Share 0
Tweet 0
Share 0
Share 0
Share 0
Powiązane tematy
  • choroby rzadkie
  • miastenia
  • pacjent
Poprzedni artykuł
Talaria Resort & SPA – miejsce stworzone z myślą o kobietach
  • Kobieta
  • Kobieta VIII
  • Zdrowie

Talaria Resort & SPA – miejsce stworzone z myślą o kobietach

  • 22 czerwca, 2025
Czytaj
Następny artykuł
opieka ginekologiczna w polsce
  • Kobieta
  • Kobieta VIII
  • Zdrowie

Opieka ginekologiczna w Polsce

  • 22 czerwca, 2025
Czytaj
Zobacz również inne artykuły!
Dlaczego diagnoza demencji trwa latami?
Czytaj
  • Newsy
  • Zdrowie

Dlaczego diagnoza demencji trwa latami?

  • 4 sierpnia, 2025
EMA, siedziba EMA, Europejska Agencja Leków
Czytaj
  • Newsy
  • Zdrowie

Nowy zastrzyk na HIV: Yeytuo – skuteczna profilaktyka dostępna w UE i na świecie

  • 31 lipca, 2025
EMA, siedziba EMA, Europejska Agencja Leków
Czytaj
  • Newsy
  • Zdrowie

Aqneursa – nowa nadzieja w leczeniu choroby Niemanna-Picka typu C

  • 30 lipca, 2025
FDA,
Czytaj
  • Newsy
  • Zdrowie

Skutki uboczne Elevidys: FDA wstrzymuje badania kliniczne po trzech zgonach pacjentów

  • 22 lipca, 2025
aluminium w szczepionkach
Czytaj
  • Newsy
  • Zdrowie

Aluminium w szczepionkach nie zwiększa ryzyka chorób przewlekłych u dzieci

  • 17 lipca, 2025
Nowa definicja otyłości – zmiany w diagnostyce otyłości w 2025 roku.
Czytaj
  • Newsy
  • Zdrowie

Połączenie tirzepatydu z terapią hormonalną menopauzy skutkuje większą utratą masy ciała

  • 16 lipca, 2025
EMA, siedziba EMA, Europejska Agencja Leków
Czytaj
  • Newsy
  • Zdrowie

Szczepionka na wirusa chikungunya: przegląd bezpieczeństwa Ixchiq zakończony przez EMA

  • 11 lipca, 2025
Mycoplasma pneumoniae u dzieci
Czytaj
  • Newsy
  • Zdrowie

Mycoplasma pneumoniae u dzieci: co oznacza gwałtowny wzrost zakażeń w 2024 roku?

  • 3 lipca, 2025

Newsletter
Instagram

eksperciozdrowiu

Twoje źródło informacji o zdrowiu.

Na powstanie raka nerkowokomórkowego wpływa mię Na powstanie raka nerkowokomórkowego wpływa między innymi palenie tytoniu oraz – zwłaszcza u kobiet – otyłość. Uważa się, że nawet 1/4 nowotworów wywodzących się z nerek jest spowodowana paleniem tytoniu. Palenie tytoniu i otyłość to czynniki modyfikowalne, czyli mamy wpływ na występowanie ich w naszym życiu. Warto więc dbać o zdrowy tryb życia i prawidłową dietę oraz nie palić tytoniu, gdyż to najprostsza i najtańsza forma profilaktyki – wszystkich chorób nowotworowych, a nie tylko raka nerkowokomórkowego.Czynnikiem ryzyka może być też ekspozycja na różne substancje, w tym przemysłowe, co oznacza, że rak nerki może być chorobą zawodową – lekarze specjaliści medycyny pracy są tego świadomi. Również niektóre choroby nerek sprzyjają występowaniu raka nerkowokomórkowego, na przykład wielotorbielowatość nerek. Wpływ mają też czynniki genetyczne – zwykle pacjenci nie są ich świadomi, ale pojawienie się nowotworu w młodym wieku powinno być wskazówką, że u danej osoby taka predyspozycja może istnieć.W raku nerki problem stanowi to, że objawy choroby często występują dopiero na etapie, kiedy leczenie radykalne jest już niemożliwe. Typowe symptomy zaawansowanego nowotworu nerki to wyczuwalny guz w jamie brzusznej, bóle okolicy lędźwiowej, krwiomocz. Jeżeli pojawią się jakiekolwiek niepokojące objawy ze strony układu moczowego, należy udać się do lekarza. Najlepiej, gdyby był to urolog. W Polsce trzeba mieć do tego specjalisty skierowanie od lekarza podstawowej opieki zdrowotnej (POZ). Chory może również – jeżeli jest mocne podejrzenie, że objawy mogą wynikać z procesu nowotworowego – udać się bezpośrednio do onkologa; nie potrzebuje do tego lekarza skierowania. Procedowanie diagnostyki i leczenia pacjenta z podejrzeniem nowotworu złośliwego przyspiesza posiadanie tzw. „zielonej karty”, czyli karty DiLO. Może ją wydać lekarz POZ lub onkolog.👨‍⚕️Prof. dr hab. n. med. Paweł Wiechno, Narodowy Instytut Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie – Państwowy Instytut Badawczy w Warszawie
Cały artykuł znajdziecie na naszej stronie ➡️eksperciozdrowiu.pl
Miastenia to nieustanna gra 🎭, w której nigdy Miastenia to nieustanna gra 🎭, w której nigdy nie znam zasad. Nie mogę nic zaplanować 📅, bo choroba działa według własnego scenariusza, odbierając mi siły wtedy, gdy najmniej się tego spodziewam. Nie mogę liczyć na stabilność ⚖️. Nie pyta o zgodę, nie ostrzega. Jest przebiegła, podstępna, zmienna. Nie ma jednej drogi 🛤️, jednego schematu, jednego sposobu 🧩, by sobie z nią radzić – każdy przypadek to inna historia, inne objawy, inne wyzwania. Jesteśmy jak płatki śniegu ❄️ – nie ma dwóch identycznych jak nie ma dwóch identycznie chorujących.Nigdy nie wiem, kiedy mnie dopadnie, kiedy nagle osłabną ręce ✋, nogi odmówią posłuszeństwa 🦵, oczy przestaną współpracować 👀. Podwójne widzenie, opadające powieki, bełkotliwa mowa, trudność z przełykaniem – zwykłe, codzienne czynności zamieniają się w pole walki. A ja? Muszę walczyć.Dlatego nauczyłam się żyć z dnia na dzień, nie wybiegać myślami w przyszłość 🔮, nie planować, nie liczyć na to, że jutro będzie lepsze. Musiałam ograniczyć wszystko, co sprawiało trudność, co wymagało wysiłku 🏋️‍♀️ – obowiązki domowe, zwykłe codzienne czynności były często niewykonalne. Zniknęły też przyjemności, które nadawały życiu kolorów 🌈.Społeczeństwo widzi powierzchnię. Widzi kobietę, a nie jej walkę. Widzi uśmiech, a nie ból. Patrzą na nas i oceniają, jakby choroba miała swoje niepisane zasady – jakby kobieta cierpiąca nie miała prawa wyglądać kobieco 💄. Jakby musiała być złamana, zniszczona, jakby miała nosić na twarzy dowód swojego cierpienia. Ale czy miastenia sama w sobie nie jest wystarczająco okrutna? Czy naprawdę mamy wyglądać tak, jak się czujemy?Mimo trudności ⚙️ – jestem tu. I działam. Współtworzyłam i prowadzę Stowarzyszenie „Gioconda”, by nikt nie był sam 🧡. Bo samotność w tej chorobie boli najbardziej 💔. Przez wiele lat myślałam, że moje życie się skończyło – ale dziś wiem, że po prostu zaczęło się inaczej. I choć miastenia zabrała mi dawną siebie, nie odebrała mi odwagi, siły i sensu.👩Renata Machaczek, Przedstawicielka PSChMG „Gioconda”, Członek Zarządu Krajowego Forum Orphan
Cały artykuł znajdziecie na naszej stronie ➡️eksperciozdrowiu.pl#miastenia #miasteniagravis
Miastenia wiąże się z nadmierną męczliwością mięśni, dlatego do tej pory uważano, że pacjent z tą chorobą powinien odpoczywać 🛌; fizjoterapia nie była zalecana 🚫. W ostatnich latach pogląd ten uległ jednak zmianie.Podstawą kwalifikacji do fizjoterapii jest ustabilizowana miastenia ⚖️, natomiast w zaostrzeniu zalecany jest odpoczynek 💤 i nie ma wskazań do ćwiczeń ruchowych. Choć jeszcze nie mamy fizjoterapeutycznych wytycznych dotyczących pracy z pacjentem z miastenią, bazujemy na najnowszych doniesieniach naukowych. Ogólne zalecenia dla chorych z miastenią są takie, że trening ruchowy i ćwiczenia 🏃‍♂️ mają być bezpieczne dla pacjentów. U pacjenta ustabilizowanego, z łagodną bądź umiarkowaną miastenią, zaleca się co najmniej 150 minut ćwiczeń tygodniowo📅. Zalecenia odnośnie tych ćwiczeń zostały podane przez N.E. Gilhusa w artykule naukowym 📄 pt. Physical training and exercise in myasthenia gravis. Autor podkreśla, że rodzaje ćwiczeń i intensywność treningu trzeba indywidualnie dobierać do potrzeb chorego 🎯. Ważna też jest systematyczność aktywności fizycznej – pacjentów trzeba więc dobrze motywować do kontynuowania długoterminowego treningu ruchowego, bo chorzy bywają zmęczeni nawet po przebudzeniu się.Trening będzie obejmował wszystkie mięśnie 💪 i służył przede wszystkim poprawie ich siły i wytrzymałości. Proponuje się trzy rodzaje ćwiczeń: równowagi, aerobowe, oporowe. Po treningu niekoniecznie musi pojawić się poprawa; może bowiem wystąpić większe zmęczenie 😴 i będzie to stanowić ograniczenie dla aktywności pacjenta. Jednak nasze obserwacje i wyniki badań klinicznych potwierdzają, że chorzy dzięki odpowiednio dobranemu treningowi czują się lepiej 😊, mają lepszą wytrzymałość, niektórzy nawet zgłaszają mniejsze odczuwane zmęczenie mięśni.👩‍⚕️Dr hab. n.k.f. Elżbieta Mirek, Profesor AKF w Krakowie
Cały artykuł znajdziecie na naszej stronie ➡️eksperciozdrowiu.pl#miastenia #miasteniagravis
Nie istnieją dziś duże, randomizowane badania 📊, które jasno wskazałyby, jaka konkretna dieta 🍽️ jest najlepsza dla osób z miastenią gravis. Dlatego kluczowe jest indywidualne podejście. Najbezpieczniejsze wydają się obecnie diety przeciwzapalne – takie jak DASH, MIND czy śródziemnomorska. W sytuacji zaburzeń połykania konieczna jest jednak modyfikacja konsystencji posiłków 🥣 oraz ich składu – niekiedy z użyciem specjalnej żywności medycznej 🧃 lub zagęstników do napojów.Badania pokazują, że osoby z miastenią znacznie częściej niż reszta populacji zmagają się z dysfagią czy zachłystowym zapaleniem płuc 🫁, a mimo to formalna ocena logopedyczna 🗣️ nadal nie jest rutynowo przeprowadzana. To wyraźny sygnał, że konsultacje logopedyczne powinny być częstsze i traktowane jako standard.Choć nie ma jednoznacznych danych na temat produktów, które mogłyby spowalniać postęp miastenii, warto korzystać z dostępnej wiedzy 📚 i rekomendacji. Istnieją składniki, które mogą wspierać funkcje poznawcze 🧠 i pracę mięśni 💪. Wśród nich są kwasy omega-3 (DHA i EPA) 🐟, flawonoidy (obecne w jagodach, kakao, zielonej herbacie) 🫐🍵, witamina E, cholina (żółtko jaja, soja, fasola)🌱 oraz naturalne antyoksydanty zawarte w oliwie z oliwek i warzywach 🫒.Szczególnie ważne są białko  i potas – pierwszy jest podstawowym budulcem mięśni, drugi wpływa na ich prawidłowy skurcz. Niedobór potasu może maskować lub nasilać objawy miastenii, dlatego warto w codziennej diecie uwzględniać jego dobre źródła – jak warzywa, owoce, orzechy 🥗.Jednocześnie należy uważać ⚠️ na składniki, które mogą wpływać na skuteczność leczenia 💊. Tłuste posiłki opóźniają wchłanianie inhibitorów acetylocholinoesterazy czy azatiopryny. Glikokortykosteroidy mogą prowadzić do utraty potasu i podnosić poziom cukru. Niektóre leki – jak cyklosporyna czy takrolimus – wykluczają spożycie grejpfrutów, pomelo i granatów, a magnez oraz glin z suplementów mogą osłabiać przewodnictwo nerwowo-mięśniowe. Każdą suplementację warto więc skonsultować z lekarzem lub dietetykiem.👩‍⚕️Natalia Mogiłko, Dietetyk kliniczny
Cały artykuł znajdziecie na naszej stronie ➡️eksperciozdrowiu.pl#dieta #miastenia #miasteniagravis
Bardzo dużo pacjentek z miastenią mówi o niekor Bardzo dużo pacjentek z miastenią mówi o niekorzystnej, związanej z cyklem menstruacyjnym 🩸 fluktuacji objawów choroby – objawy nasilają się bowiem w okresie okołomiesiączkowym. Podczas wdrażania leczenia miastenii 💊 u młodych kobiet, należy uwzględniać ich plany macierzyńskie 👶. Po pierwsze dlatego, że leki immunosupresyjne są w przeważającej większości przeciwwskazaniem do zajścia w ciążę 🤰, a po drugie – kobiety obecnie przesuwają czas prokreacji na trochę późniejszy okres życia.Leczenie miastenii sprowadza się głównie do leczenia farmakologicznego, które polega na podawaniu leków działających objawowo, poprawiających siłę mięśniową. Na rynku polskim dostępny mamy tylko jeden preparat pierwszego rzutu. Leki drugiej linii to podawane doustnie 💊 steroidy. Trzecia linia leczenia to jednocześnie druga linia immunosupresji. Należą tu niesteroidowe leki immunosupresyjne.Leki biologiczne 🧬 oparte o przeciwciała monoklonalne, wykorzystywane są w nowoczesnym leczeniu miastenii u pacjentów z chorobą lekooporną ⚠️ o ciężkim przebiegu, u których występują zaostrzenia 🔥 mimo leczenia adekwatnego. Innowacyjna terapia umożliwia nieraz osiągnięcie spektakularnych efektów, ale aby pacjent mógł z niej skorzystać w ramach dostępnego w Polsce programu lekowego NFZ, musi spełnić określone kryteria włączenia do tego programu.W leczeniu miastenii wiele zmienia się na lepsze, m.in. dzięki wprowadzaniu innowacyjnych terapii 🚀, ale w polskiej opiece ogólnej nad pacjentami z tą chorobą są elementy do poprawy. Jest mało poradni, które stricte zajmują się chorobami mięśni 💪; nie ma też systemu wielodyscyplinarnej opieki nad pacjentami z miastenią. Taka opieka byłaby, w mojej ocenie, bardzo pożądana – u chorych z miastenią wymagana jest współpraca często różnych specjalistów, m.in. neurologa, rehabilitanta, endokrynologa, diabetologa, gdyż zwłaszcza u pacjentów o późnym początku choroby, czyli starszych, występuje wielochorobowość i powstaje konieczność rehabilitacji oraz leczenia chorób współistniejących i powikłań leczenia miastenii.👩‍⚕️Dr n. med. Małgorzata Bilińska, Neurolog, Gdański Uniwersytet Medyczny#miastenia #miasteniagravis
📢 Z przyjemnością informujemy o starcie kolej 📢 Z przyjemnością informujemy o starcie kolejnej edycji kampanii „W trosce o zdrowie Kobiet” 📢💬 „Jesteśmy obecnie jednym z przodujących państw w Europie w zakresie badań prenatalnych, a mieszkające w Polsce kobiety są otoczone dobrą opieką ginekologiczno-położniczą.”
👨‍⚕️Prof. dr hab. n. med. Piotr Sieroszewski, prezes Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników💬 „Miastenia to należące do chorób rzadkich schorzenie neuroimmunologiczne. Może pojawić się przed 50. rokiem życia (miastenia o wczesnym początku) lub później (miastenia o późnym początku). Uważa się, że jest najczęstszą chorobą rzadką – dotyczy ok. 9-10 tys. osób w Polsce.”
👩‍⚕️Prof. dr hab. n. med. Monika Adamczyk-Sowa, Past-Przewodnicząca Sekcji Stwardnienia Rozsianego i Neuroimmunologii Polskiego Towarzystwa Neurologicznego💬 „Celem leczenia miastenii jest uchronienie chorego przed przełomem miastenicznym i umożliwienie mu jak najlepszego funkcjonowania poprzez maksymalne złagodzenie objawów choroby, a przez to – powrót do pełni życia na miarę indywidualnych możliwości chorego.”
👩‍⚕️Prof. dr hab. n. med. Anna Kostera-Pruszczyk, Kierownik Katedry i Kliniki Neurologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego💡 Dlaczego to ważne?
Brak świadomości na temat chorób rzadkich, takich jak miastenia, prowadzi do błędnych diagnoz, frustracji i niepotrzebnego cierpienia. Nie możemy pozwolić, by kobiety latami szukały odpowiedzi na pytania, na które medycyna powinna odpowiadać natychmiast. Wczesna diagnostyka i kompleksowe podejście terapeutyczne znacząco zwiększają szanse na skuteczną kontrolę choroby i poprawę jakości życia.Dziękujemy wszystkim Ekspertom👨‍⚕️👩‍⚕️, którzy postanowili podzielić się z Wami swoją wiedzą i Partnerom kampanii. 🤝#zdrowiekobiet #kobieta #profilaktyka #miastenia #kampania #endometrioza #edukacja

  • Polityka prywatności
  • Kontakt
  • Polityka plików cookies (EU)
©2025 Warsaw Press. All Rights Reserved

Wprowadź wyszukiwane słowa kluczowe i naciśnij Enter.

Zarządzaj zgodami plików cookie
Używamy technologii takich jak pliki cookie do przechowywania i/lub uzyskiwania dostępu do informacji o urządzeniu. Robimy to, aby poprawić jakość przeglądania i wyświetlać (nie)spersonalizowane reklamy. Wyrażenie zgody na te technologie umożliwi nam przetwarzanie danych, takich jak zachowanie podczas przeglądania lub unikalne identyfikatory na tej stronie. Brak wyrażenia zgody lub jej wycofanie może niekorzystnie wpłynąć na niektóre cechy i funkcje.
Funkcjonalne Zawsze aktywne
Przechowywanie lub dostęp do danych technicznych jest ściśle konieczny do uzasadnionego celu umożliwienia korzystania z konkretnej usługi wyraźnie żądanej przez subskrybenta lub użytkownika, lub wyłącznie w celu przeprowadzenia transmisji komunikatu przez sieć łączności elektronicznej.
Preferencje
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest niezbędny do uzasadnionego celu przechowywania preferencji, o które nie prosi subskrybent lub użytkownik.
Statystyka
Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do celów statystycznych. Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do anonimowych celów statystycznych. Bez wezwania do sądu, dobrowolnego podporządkowania się dostawcy usług internetowych lub dodatkowych zapisów od strony trzeciej, informacje przechowywane lub pobierane wyłącznie w tym celu zwykle nie mogą być wykorzystywane do identyfikacji użytkownika.
Marketing
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest wymagany do tworzenia profili użytkowników w celu wysyłania reklam lub śledzenia użytkownika na stronie internetowej lub na kilku stronach internetowych w podobnych celach marketingowych.
Zarządzaj opcjami Zarządzaj serwisami Zarządzaj {vendor_count} dostawcami Przeczytaj więcej o tych celach
Zobacz preferencje
{title} {title} {title}