W cukrzycy chodzi o to, aby umieć samemu dostosować swoje leczenie do sytuacji, a nie czekać do kolejnego spotkania z lekarzem diabetologiem. Celem jest niedopuszczenie do wystąpienia hipo- bądź hiperglikemii, które w skrajnym wypadku mogą doprowadzić do śpiączki cukrzycowej. Rola pacjenta jest więc, w mojej opinii, kluczowa przy leczeniu cukrzycy.
Wiedza, współpraca, współodpowiedzialność
Choruję na cukrzycę typu 1. Dowiedziałam się o tym krótko przed 26. urodzinami. Miałam to szczęście, że szybko zostałam zdiagnozowana. Dzięki działaniom lekarzy, którzy wiedzieli, że w Polsce pompy insulinowe są refundowane tylko do 26. roku życia, w przyspieszonym tempie wdrożono mnie na ścieżkę uzyskania refundacji. Dzięki temu mogłam korzystać od początku leczenia ze wsparcia nowoczesnej technologii w kontroli i leczeniu cukrzycy i uniknąć korzystania z penów. Wiedziałam jednak, że nawet mając wsparcie w postaci systemu ciągłego monitorowania cukrzycy (CGM) i pompę insulinową i tak muszę sprostać wyzwaniu, jakie zaistniało w moim życiu – cukrzycy.
Diagnoza choroby przewlekłej towarzyszącej człowiekowi przez całe życie może załamać. Jednak bardzo przyjazne podejście do pacjenta, jakie miał zespół terapeutyczny w szpitalu, w którym przebywałam, i wsparcie, jakiego doświadczyłam, pomogły mi w zrozumieniu cukrzycy i we wdrożeniu się w samokontrolę i samoopiekę. W tej chorobie bardzo ważne jest, żeby chory wiedział, iż leczenie nie polega na stosowaniu raz ustalonej dawki insuliny, tylko będzie ono wymagało korygowania dawek w zależności od poziomu glikemii w danej chwili. Miałam to szczęście, że od samego początku trafiłam na dobrego lekarza prowadzącego, który dawał mi cenne wskazówki podczas wizyt. Od początku współpraca między mną a lekarzem układała się bardzo dobrze. Wiedziałam, że jeżeli zadzieje się coś mocno niepokojącego, mogę z nim się skontaktować; lekarz z kolei wiedział, że będę sobie umiała poradzić w razie wystąpienia wahań glikemii i nie będę czekać z podejmowaniem działań zaradczych do ostatniej chwili.
Na życie z cukrzycą trzeba mieć plan
Nie miałam problemu z wzięciem współodpowiedzialności za swoje leczenie, gdyż pogodziłam się z faktem, że cukrzyca ze mną będzie i muszę tak ustawić swoje życie, żeby z nią współistnieć. Postanowiłam też, że mimo choroby i związanej z nią konieczności przestrzegania diety i prowadzenia odpowiedniego trybu życia, będę robić to, co kocham i w czym się spełniam. Udało mi się połączyć moją aktywność z chorobą, dzięki czemu obecnie mogę ćwiczyć crossfit, choć w czasie, gdy zachorowałam, nie był to sport zalecany dla diabetyków.
Mimo wiedzy i doświadczenia w samokontroli i samoopiece, które mam, wciąż nie wszystko jest całkiem proste. Chyba najtrudniejsze są dla mnie chwile, gdy mam określone plany, a znienacka cukrzyca daje o sobie znać poprzez hipoglikemię. Wiem, że w takiej chwili muszę odłożyć na bok wszystko, czegokolwiek bym w danym momencie nie robiła, i dać sobie chwilę czasu na to, żeby coś zjeść i dopiero potem wrócić do przerwanej aktywności. Bywa to szczególnie uciążliwe, kiedy mam zaplanowany trening z rywalizacją; wtedy wyraźnie czuję, że cukrzyca nakłada na mnie pewne ograniczenia. Jednak, z drugiej strony, zawsze z tego staram się wyciągać wnioski na przyszłość, dzięki czemu uczę się, jak działać, aby hipoglikemii było w moim życiu jak najmniej, a jeśli nawet się pojawią – żeby nie poddawać się, tylko robić dalej to, co się lubi, oczywiście mając na uwadze, że w pierwszej kolejności konieczne jest odpowiednie zaopiekowanie się sobą.
Z cukrzycą trudno żyć spontanicznie, bo to choroba, w której wszystko trzeba mieć zaplanowane. Jednak wiedza i świadoma współodpowiedzialność w leczeniu umożliwiają prowadzenie pełnego radości i aktywności życia pomimo cukrzycy.









